„Pójdź dziecię, ja cię uczyć każę” – 22.05.2022
Rok 2022 jest rokiem Marii Konopnickiej nie tylko w naszym mieście, ale również w Sejmie RP.
Nasze Stowarzyszenie ujęło rocznicę urodzin poetki w planie swoich koncertów. Podczas Suwalskiej Majówki Społecznej przedstawiliśmy inscenizację słowno-muzyczną poświęconą poetce. Zespół taneczny Diament zatańczył poloneza z okresu życia ziemiańskiego i taniec francuski bonjour z okresu jej podróży do Paryża.
Natomiast zespół wokalny Ocean Życia zaprezentował inscenizację, gdzie scenariusz oparty był na wypowiedziach bezpośrednich pisarki zaczerpniętych z jej listów do bliskich i przyjaciół. Była też Konopnicka, w rolę której wcieliła się Stanisława Jachimowicz.
Widzowie mogli bliżej poznać postać poetki i dowiedzieć się: że przy niezwykłej pracowitości i obowiązkowości, było w życiu Konopnickiej coś cygańskiego, tymczasowego. Jakiś gnający ją stale niepokój, niemożność psychicznego życiowego zakotwiczenia się, niezgoda na życie w jednym, z góry ustalonym wymiarze. Z „hucznej” sfery ziemiańskiej ucieka w lektury i próby pisania. Troski samotnie zarabiającej na utrzymanie kobiety przenosi na swych borykających się z życiem, bohaterów. Sublimuje w uczucia wyższe, którymi przesycona jest cała jej poezja. Te wielokrotne przeprowadzki, ciągłe zmiany miejsca.
Sama pisze do Elizy Orzeszkowej: „Człowiek nie pająk, by sam z siebie snuł nieustannie, musi się o ruch życia z bliska ocierać, doznawać pewnych artystycznych wrażeń, widoków, słowem jeśli ma pisać, musi tak nastrajać duszę, jak się nastraja instrument. Każdy krok życia jakiś cel mieć musi. Ja też sobie taki cel stworzyłam. Muszę od przeszłości, w której uderzyło mnie tyle ciosów, odgrodzić się jakąś dużą, uwieńczoną powodzeniem pracą. Jeśli mi tylko sił starczy, gdy uskutecznię to powrócę. Będzie to rozumne i logiczne; podczas gdy teraz wyjazd mój i powrót bez osiągnięcia żadnego celu nie miałby po prostu sensu. Czy myślisz, że mi nie tęskno? Że mi w ogóle dobrze? Już to samo, że w jednym kącie siedzę, liche pożywienie mam, że wiele rzeczy muszę sobie robić sama, już to nawet nie jest żadną rozkoszą. Ale ta obcość, ta martwość wokoło mnie, zabliźnia moje rany. Tu ich nic nie szarpie, prócz własnych myśli…”
Mieliśmy też namiot w którym wystawione były prace naszych członków oraz płytka z nagraniami zespołu Ocean Życia i folder Stowarzyszenia. Największym zainteresowaniem cieszyły się wypieki: różyczki z owocami, rogaliki, ciasteczka itp.
Po koncercie spotkaliśmy się w Cafe Stara Łaźnia na kawie.
Tekst: Jadwiga Sowulewska; zdjęcia Marianna Marchelska i Halina Arciszewska